Czy „za dobrze” może przestraszać lub być „żałosne”?

Dziś podzielę się krótko – o ile zdołam 😊, refleksją o podejściu do tego, że w życiu może być dobrze, przyjemnie, blisko.

Zauważ, jaka budzi się w Tobie reakcja na to sformułowanie?

Poniżej krótka, przykładowa lista myślo-przekonań. Może odkryjesz w nich swoje, a może Twoje są inne.

„No jasne, że tak, może być dobrze. Nie żyję przecież za karę, tylko po to by czuć, doświadczać i cieszyć się i spełniać marzenia.”
„Jak jest chwilę dobrze, to zaraz coś się stanie i będzie dużo gorzej.”
„Mam dość tych bzdur o zadbaniu o siebie i życiu w harmonii. Kto o tym mówi, sam nie zna życia.”
„W mojej sytuacji nie jest możliwe, by długo było dobrze. Nie ma co sobie robić złudzeń.”
„Nie pozwolę sobie na rozluźnienie, bo już nigdy nie zabiorę się do pracy.”
„Nie zbliżę się, bo mam tak duże potrzeby, że wystraszę innych. Lepiej już jak zostanę sam/a ze sobą.”

Jeśli budzi się w Tobie któreś z powyższych, poza pierwszym, przekonań, to najpewniej Twoje wcześniejsze doświadczenia życiowe mocno wpłynęły na możliwość otwierania się na dłuższe bycie w dobrostanie.

Kobieta w ruchu
Dłonie się dotykają

Brzmi dziwnie? Jak i po co można chronić się przed dobrem?

Podam przykład – jeśli ktoś jest długo na diecie z jakiegoś powodu i powraca później do codziennego odżywiania, to potrzebuje wprowadzać nowe pokarmy powoli.
Jeśli miało się złamaną nogę i zdejmuje się gips, to choćby chciało się skakać i szaleć, bo tak długo nie było to możliwe, to zaczyna się od stopniowego spaceru i rozgrzewki.

Coś co jest odżywcze, dające energię, za czym się tęskniło, na co czekało, potrzebuje czasu by być w pełni.
Nie jest to super łatwe, bo jak się długo czeka, to tęsknota tworzy napięcie. I jak coś staje się możliwe, to podskórnie jest obawa, że może nigdy już później takie nie będzie. Że teraz jest to okno pogodowe na doznanie szczęścia.

Pamiętam powtarzający się motyw. Wielokrotnie podczas warsztatu, treningu świadomości ktoś był trochę z boku grupy, z mniejszą liczbą wypowiedzi, z większym napięciem w relacjach, kiedy pojawiała się bliskość i otwierał się przepływ emocji. Pewnego dnia zaczynał mówić o dużym pragnieniu doświadczenia czegoś dobrego (to były różne aspekty: od kontaktu ze sobą, przez dobrą z kimś relację, spełnienie swojego marzenia, innej pracy) i obawy, że albo ono nigdy nie zostanie spełnione albo ów ktoś przestraszy się jego siły.

Pamiętam też swój czas i przekonanie o tym, czy może być dobrze w życiu i czy mogę zaufać, że to jest bazą, a że tylko czasem będzie gorzej. A nie odwrotnie, że bazą jest pewien rodzaj cierpienia, a tylko z rzadka może być dobrze.
Nie wchodząc w szczegóły, uważam, że bez wytańczania życia nie byłoby to możliwe.

Dlaczego właśnie akurat ruch/taniec miałby pomóc otworzyć się na coś dobrego?

To w ciele się czuje, jaki niepokój mogą wygenerować myśli, jak mogą zablokować przepływ. Jak chcąc siebie chronić, można zamknąć się paradoksalnie przed życiem.
W ciele krok po kroku odblokować można przepływ, regulując w tańcu jego swobodę, zwarcie, rozluźnienie. Po to, by fala dobra nie zalała, jeśli wcześniej nie poznało się mocy dobrego przepływu. To jest naturalny porządek i proces transformacji starego w nowe. Nie przeskok, a „miareczkowanie” dobra, czymkolwiek ono jest dla Ciebie.

Powoli i w ruchu. Sama myśl nie wystarczy, by zmienić przekonanie. Potrzebna jest inna perspektywa. W ruchu można bezpiecznie zaeksperymentować i nie przywrzeć do przekonań, które nieraz męczą i drenują, zamiast zasilać.

Zostaw Komentarz