Praca z ciałem – co to, po co, i dla kogo?

Karolina Żmudzka: Aga, o psychoterapii tańcem i ruchem pierwszy raz usłyszałam 8 lat temu i to właśnie od Ciebie, gdy poznałyśmy się na szkoleniu w Warszawie z zupełnie innej tematyki. Ciekawi mnie skąd ten temat wziął się w Twoim życiu? Dlaczego ruch i taniec?

Aga Sokołowska: Całe moje życie związane jest z ruchem, ludźmi i przyrodą. Jako kilkuletnia dziewczynka poczułam, że w ruchu i tańcu jest coś dobrego – że ruch pochodzący z serca, mięśni i kości zmienia emocje, wpływa na kontakt ze sobą i ze światem. Przetańczyłam ponad 20 lat jeżdżąc po różnych krajach, miastach i wioskach odkrywając piękno kontaktu z sobą i drugim człowiekiem. Dzięki temu wiem, że ciału można zaufać.

Karolina: Pracujesz poprzez ciało od 17 lat. Jesteś terapeutką i superwizorką terapii tańcem i ruchem, pracujesz też w podejściu Laban Bartenieff. To raczej nie jest zbyt popularne podejście terapeutyczne… W czym pomagasz ludziom tymi „niestandardowymi” metodami?

Aga: Wspieram tych, którzy chcą odczuwać i rozumieć życie, włączając w nie świadomość ciała. Pomagam w powrocie do ciała, czucia, emocji, do rozpuszczenia napięć i rozumienia siebie. Udzielam wsparcia w poruszaniu i uwalnianiu historii życia zastygłej w ciele – by wychodzić z dawnych schematów oraz pełniej i radośniej żyć teraźniejszością. Nie mam dla nikogo gotowych rozwiązań na życie. Wspieram w docieraniu do nich.

Karolina: Ciekawi mnie, kto jest uczestnikiem Twoich szkoleń? Czy są to osoby obracające się w podobnych niszowych ruchowo-tanecznych tematach albo chcący się kształcić w kierunku terapii tańcem i ruchem? Co to za ludzie? Czym się zajmują? Kim są z zawodu?

Aga: Przychodzą ludzie bardzo różni.  Głównie ci, którzy pracują z innymi nad ich rozwojem w sposób tradycyjny i czują, że czegoś im w tej pracy brakuje i potrzebują ją wzbogacić. Są tutaj terapeuci werbalni, psychologowie, trenerzy i coraz częściej coachowie, którzy prowadzą coachingi grupowe i szkolenia. U mnie uczą się o tym, jak wykorzystać tą wiedzę w pracy z grupą. Są osoby pracujące w edukacji: nauczyciele szkolni i akademiccy. Przychodzą też osoby pracujące z ciałem: nauczyciele i instruktorzy ruchu, masażyści, nauczyciele pilatesu i jogi. Przychodzą też osoby rozpoczynające swoją drogę zawodową i poszukujące inspiracji i nowych metod. Są też ludzie, którzy pracują już po kilkanaście lat z innymi ludźmi i dojrzeli do tego, że sami potrzebują czasu, miejsca i przestrzeni na własną eksplorację, doświadczanie, regenerację i spojrzenie na siebie z innej perspektywy. Oni przychodzą bardziej po rozwój własny niż po konkretną wiedzę merytoryczną. Zdarzają się tancerze, którym brakuje czegoś głębszego w tańcu i mają już dosyć techniki i figur. Wiele osób przychodzi też po prostu dla własnego rozwoju.

Karolina: Bardzo różnorodna grupa. Odnajduję w tej różnorodności potrzeb również siebie.

Aga: Wspaniale się sprawdza właśnie to, że ta grupa jest różnorodna – to duży atut. Na jednej sali  spotykają się osoby z różnymi  doświadczeniami. Wszystkich łączy to, że ciekawią się człowiekiem.

Karolina: Może się mylę, ale na bazie własnych obserwacji myślę sobie, że praca z ciałem jest dosyć niszową metodą i niewiele osób o tym słyszało… Gdy osobiście dzielę się ze znajomymi z różnych środowisk i o różnych zainteresowaniach tym, że byłam na warsztatach pracy z ciałem u Ciebie to widzę na ich twarzach zapytanie pod tytułem „ale o co chodzi?”. Z drugiej strony odkąd sama praktykuję świadomy ruch dotarłam do środowisk, w których ten temat jest bardzo popularny… Jak czujesz, czy świat się zmienił i jest coraz więcej osób czujących ciałem i intuicją, które przychodzą na takie szkolenia i korzystają z tej metody?

Aga: Wiele lat temu większość grupy na moich zajęciach funkcjonowało mocno poznawczo i nie czuli ciała. Teraz jest inaczej – pojawia się coraz więcej osób, a nawet większość, które coś czują przez ciało. Czują, że w ciele jest jakaś wiedza i prawda. Myślę, że świat nie zmienia się na lepsze, ale bardzo się różnicuje. Jest w nim tak dużo gwałtowności, przemocy i agresji, że jako drugi biegun pojawia się wrażliwość, słuchanie, podążanie, chęć zrozumienia i budowania kontaktu. Nie będzie kontaktu z innymi bez kontaktu ze sobą. A kontakt ze sobą musi odbywać się przez ciało, bo w ciele żyjemy, doświadczamy, rozumiemy i poznajemy od urodzenia. O tym mówią od kilkunastu lat badania neurologiczne. Allan Schore, który zajmuje się neurobiologią przywiązania, tym co cielesne i fizyczne mówi, że bez relacji mózg się nie rozwija i przez prawie trzy pierwsze lata życia kontakt dziecka z opiekunem odbywa się głównie na zasadzie kontaktu prawej półkuli dziecka z prawą półkulą i opiekuna. To głównie kontakt pozawerbalny, intuicyjny i twórczy, poprzez ten kontakt dziecko uczy się być w świecie, poznawać go i budować relacje. Jeśli w jakiś sposób rodzic lub inna osoba, która spędza z dzieckiem więcej czasu jest niedostrojona do niego cieleśnie i funkcjonuje w innych jakościach ruchowych, to dziecko nie może prawidłowo siebie rozwijać i siebie poznawać, bo nie ma wystarczająco dobrego odzwierciedlenia siebie samego.

Karolina: Hmm, ciekawe… Myślę, że ta wiedza może być przydatna nawet mamom, by mogły być bardziej obecne w relacji z dzieckiem i móc je uspokajać innymi metodami niż te standardowe.

Aga: Oj bardzo!! Jeśli się uśmiechniesz do dziecka będąc nawet kilka metrów od niego i dasz mu swoją uwagę, to ono będzie tym zaciekawione i nawiąże z Tobą kontakt wzrokowy. Kiedyś miałam taką sytuację – dziecko rozrabiało, a ja zaczęłam do niego machać i dostrajać się do jego ruchu a ono było w totalnym zachwycie! Przypomnij sobie z treningu, na którym byłaś u mnie –  jak się czułaś, gdy jedna z uczestniczek podeszła do Ciebie za blisko przekraczając Twoje granice, albo ruszała się w relacji z Tobą bardzo szybko, a Ty ruszałaś się wolniej…

Karolina: Pamiętam, czułam duży dyskomfort i niewygodę.

Aga: Matka dziecka czasem jest w innej energii, bo może mieć inny nastrój i to jest oczywiste. Nikt nie może być cały czas dostrojony. Budowałby też wtedy nieprawdziwy, naiwny obraz świata, w którym zdarzają się ludzie idealni i nie uczyłby dziecka tego, że do rozwoju potrzebujemy też pewnej dawki frustracji, różnic i odmienności. Ale dobrze byłoby, by rodzice mogli wprowadzać siebie jak najczęściej w stan dostrojenia do dziecka, by nie naddawać dziecku swojego tonu, rytmu, tempa i świata, tylko przyjrzeć się uważnie jego ruchom, pobyć z nim i dopasować się do jego świata i tym samy pomóc mu go poznać.

Karolina: Trochę to, o czym mówisz bliskie jest rozmowie dwóch ciał. No właśnie… Osoby które uczestniczyły w warsztatach komunikacji niewerbalnej, mowy ciała lub znają książkę Allana i Barbary Pease „Mowa ciała” pytają mnie, czy to jest to samo co komunikacja niewerbalna. Co ma wspólnego język ruchu z mową ciała i komunikacją niewerbalną?

Aga: Język ruchu to jest zupełnie coś innego niż to, co przedstawiają w książce Allan i Barbara Pease. Język ruchu obejmuje całą taksonomię i złożony system, który dotyczy różnych kategorii ruchu i różnych tematów ruchowych. Są to bardzo konkretne litery ruchu, które podobnie jak litery w alfabecie tworzą różne słowa, zdania i opowieści. Ruch odbywa się w kontekście i tylko w kontekście i w różnych sytuacjach może być adekwatnie zrozumiany. Ten sam gest i ten sam ruch może znaczyć zupełnie co innego u różnych osób w zależności od kontekstu. Możemy się tego dowiedzieć poprzez poznanie osoby, obserwację jej ruchowych wzorców, strategii i nawyków ruchowych. Osoby , które dobrze znają język ruchu biorą pod uwagę wszystkie kategorie ruchu, połączenia między nimi i sytuacje w jakich coś się dzieje. Na przykład: mogę się od Ciebie dowiedzieć, co dany gest dla Ciebie znaczy. Gdy lepiej Cię poznam, mogę zobaczyć, że zawsze powtarzasz ten gest w danej sytuacji a w innych go nie ma. Mogę się też Ciebie zapytać, co dzieje się z resztą Twojego ciała, gdy robisz ten gest.

Karolina: Wygląda na to, że komunikacja niewerbalna to wierzchołek góry lodowej, a język ruchu jest czymś, co jest pod spodem i pod wodą – to coś głębszego, co wynika z indywidualności każdego z nas. Naszych ruchów nie da się zaszufladkować w schematy, które coś znaczą. Nie można ich oceniać, bo wypływają one z naszego wnętrza i mają znaczenie w szerszym kontekście. Interpretowanie ruchu poprzez teorię komunikacji niewerbalnej po symptomach gestów może spowodować niesłuszną ocenę i nadinterpretację.

Aga: W książce Allana i Barbary Pease znajdziemy interpretacje znaczeń konkretnych ruchów i określenie tego, co dany gest może znaczyć. Komunikacja niewerbalna stanowić więc może bardzo szybkie zaszufladkowanie. W języku ruchu bierzemy pod uwagę to, co się dzieje z całym ciałem człowieka. Jest nawet taka definicja: ruch to przepływ ciężaru w czasie i przestrzeni. Patrzymy na to, co dzieje się gdy człowiek w ruchu kształtuje swoje ciało, z jaką dynamiką się porusza, w jakiej jest relacji ze sobą, z innymi, jak się organizuje w przestrzeni i jak organizuje całe swoje ciało. Mówimy też o unikalnym indywidualnym podpisie ruchowym, a nie o gestach, które coś znaczą.

Karolina: Czasem trudno mi jest wytłumaczyć innym cóż to takiego ta „praca z ciałem”, co się dzieje na Twoich warsztatach i przełożyć informacje z czucia i doświadczania na konkrety  i „na głowę”. Z własnego doświadczenia wiem, jaką drogę w pracy nad sobą musiałam przejść, by przestać przepuszczać wszystko przez rozum, a nauczyć się czuć. To, co mi pomogło zmienić tą perspektywę to „zostawienie głowy za drzwiami” – tak właśnie to nazywałam i tak do siebie mówiłam: „niech ta moja głowa sobie tam będzie na czas szkolenia, a ja nie muszę nic rozumieć i nic wiedzieć, tylko poczuć, doświadczać i pozwolić, by odpowiedź przyszła sama za jakiś czas”.

Aga: Dokładnie tak. By zrozumieć to, o czym tutaj rozmawiamy warto doświadczyć funkcjonalności ruchu, czyli poruszać się, poruszać, poruszać, poruszać… i zacząć potem czuć. Inaczej nie da się zrozumieć. Warto więc skupić się najpierw na czuciu, doświadczaniu i przeżywaniu, zaciekawić się nie starając się na siłę zrozumieć. Zrozumienie „na głowę” przychodzi później. Całe nasze poznanie zaczyna się w ciele, lecz my nie jesteśmy takiego poznawania nauczeni. Żyjemy w ciele i poprzez nie. W ciele jednocześnie i nierozłącznie objawia się fizyczność, procesy mentalne i przeżywanie emocjonalne. Nasze „self” składa się z „thinking self”, „sensing self”, „feeling self” i „moving self”. Wiele osób żyje tylko w głowie i ma bardzo rozwinięte „thinking self” które trzeba zintegrować z resztą.

Karolina: To trochę tak jak z oglądaniem filmu – jeśli ktoś wymaga, by mu to najpierw wytłumaczyć to może zadziałać tak, jakby temu komuś opowiedzieć film zanim go obejrzy. Trudno potem oczekiwać, że on ten film będzie przeżywał i będzie zaciekawiony.

Aga: W naszej kulturze ważniejszy jest rozum i myślenie. Myślenie zostało sztucznie oddzielone od ciała od czasów Kartezjusza i stąd może nie być łatwo otworzyć się na to, że czucie i myślenie nie są w opozycji, a uzupełniają się, dodają sobie głębi. Kartezjusz powiedział „Myślę więc jestem”, a w rzeczywistości jest odwrotnie: „Jestem, mam ciało i dzięki temu mogę myśleć.” Jest nawet taka książka „Błąd Kartezjusza.” Taka jest natura człowieka, że myśli, czuje i uczy się przez doświadczenie o sobie, o świecie, a nie jedynie przez myślenie lub przyjmowanie prawd z zewnątrz. Nie nadajemy znaczenia tylko temu co zrozumieliśmy. Gdy doświadczamy czegoś, poznajemy, to nadajemy znaczenie temu, czego doświadczyliśmy.

Karolina: Co zatem dzieje się u Ciebie na warsztatach? Jak one wyglądają? Jakiego tańca i ruchu możemy się spodziewać? A co z tymi, którzy się go obawiają i mówią, że to nie dla nich, bo nie potrafią tańczyć?

Aga: Nie trzeba umieć tańczyć! Tu chodzi o ruch – czucie kinestetyczne, ruchowe i pozwalanie sobie na swobodny przepływ energii w ciele. Cały czas się ruszamy, i nawet jak nam się wydaje że się nie ruszamy to i tak się ruszamy, bo oddychamy. Sam oddech jest już ruchem. Możemy obserwować, czy on jest płynny i do jakiego miejsca w ciele dociera. Czasem zdarza się, że ktoś ma blokady i nie akceptuje swojego ruchu i ciała – może wówczas mieć trudności na takich zajęciach. Wówczas zachęcam do prostych doświadczeń, które pozwolą  skupić się na ciele czyli na konkrecie, na przykład: zobacz jak oddychasz, co jest dłuższe: wdech czy wydech, gdzie dochodzi twój oddech, do jakiego miejsca w ciele, jak głęboko, co się porusza jak oddychasz…

Karolina: Trochę to przypomina mindfulness…

Aga: Tak, choć to jest jednak co innego, gdyż jest więcej ruchu, odkrywania, rozmowy, przyglądania się kontekstom. Gdy kierujemy gdzieś uwagę to wycisza się wtedy nasz układ nerwowy, a my skupiamy się na sobie. To bywa  proste! To wszystko jest w naszych ciałach – tak naprawdę my to znamy i to wiemy. Problem polega na tym, że nie mamy tej sfery ciała ponazywanej i uporządkowanej. Język ciała to język jak każdy inny i dzięki któremu również możemy się dogadywać i robimy to, choć często nieświadomie. Na warsztatach możemy się przyjrzeć temu, co robimy w ciele, poznać to, nazwać i określić, czy lubimy to, co robimy.

Karolina: Z tego co mówisz wynika, że na warsztatach dochodzi się do odkrywania swojego ruchu i ciała krok po kroku?

Aga: Tak, poprzez język ruchu możemy na nowo przyjrzeć się pojęciom i słowom, które wszyscy znamy. Robimy różne doświadczenia osadzające, pogłębiające, poszerzające i koncentrujące na świadomości ciała. Wszelkie ćwiczenia są po to, by uczestnicy poczuli się ekspertami od swojego ciała. Ważne jest też, by przestali być w głowie i stopniowo skupiali się na tym, co się dzieje z ich ciałem. Ciało jest mocno połączone z nieświadomością. Zapisane są w nim różne historie, nie tylko te przyjemne. Ruch jest drogą do nieświadomości tak samo jak sny. Dlatego nie wprowadzamy za szybko zaawansowanych doświadczeń procesowych. Pamiętam z warsztatów Ilonę /imię zmienione/, która miała przekonanie, że jedynie słabe osoby pozwalają sobie na ekspresję i pokazanie silniejszych uczuć. Obojętnie, czy to miałaby być złość, czy radość. W ciele Ilony było sporo zatrzymania przepływu emocji. Zawsze uśmiechnięta, stąpała delikatnie, czujnie rozglądając się po przestrzeni. Ani nie podchodziła bliżej ani nie stawała za daleko, starała się być zawsze taka, by innym z nią było dobrze. „Jaka jestem?” – pytała samą siebie. Pewnego razu przyszła rozzłoszczona i pozwoliła sobie na wytańczenie tej energii, na wytupanie, poczucie kontaktu z ziemią, z drugą osobą, która może widzieć jej emocje. Poruszając się z tą emocją poczuła swoja sprawczość, siłę i granice. Po tańcu, stanęła osadzona w swoim ciele i powiedziała: „Ciało to nie futerał, nie opakowanie. To miejsce w którym żyję i wiem, co jest dla mnie dobre, czuję i myślę”.

Karolina: Z tego wszystkiego płynie dla mnie taka mądrość, że myślenie bez czucia jest podobnie niebezpieczne jak czucie bez myślenia. Potrzebujemy jednego i drugiego, jak dnia i nocy. Twoje warsztaty na pewno dają możliwość wsłuchania się w swoje ciało, które z jednej strony konfrontuje nas z dawnymi przekonaniami, stylem życia, a z drugiej strony pokazuje drogę do prawdziwych, głębokich potrzeb. Nauka języka ciała pozwala czuć, myśleć, reflektować i przeżywać życie w pełni całym sobą. Zachęciłaś mnie ponownie do doświadczania ruchu. Dziękuję.

Rozmawiała:
Karolina Żmudzka – psycholog, akredytowany coach Izby Coachingu, trener, diagnosta, terapeuta
www.karolinazmudzka.pl

Zostaw Komentarz