Co pamięć ciała może mieć wspólnego z budowaniem zaufania do siebie?
Dziś o tym, co pamięć ciała może mieć wspólnego z budowaniem zaufania do siebie. Poza kilkoma inspiracjami wiedzowymi opisuję osobiste doświadczenie i odkrycie w tym temacie. „Dzięki zmysłom rzeczywistość nabiera dla nas kształtu. Całość doświadczenia i w konsekwencji pamięć ma swój początek w danych sensorycznych na temat stanu wewnętrznego i zewnętrznego”. – B. Rothschild
Pamięć ma korzenie zmysłowe, czuciowe. Korzenie te idą nieraz w dalekie, mroczne korytarze, od których chce się za wszelką cenę oddalić. I to bardzo często się udaje. Można przestać świadomie się tam przedostawać – coś pozostaje daleko, głęboko, za ścianą, czasem nawet pancerną. Często do czasu. Do momentu zmęczenia, silniejszego poruszenia, do przypadkowego złapania za skrawek starej nitki. To jak nieoczekiwane ukłucie wrzecionem przez śpiącą królewnę lub królewicza. Może się przydarzyć każdemu i każdej z nas. Zdarzyło się i mnie. Nagle, na skutek nieoczekiwanej sytuacji, podjęłam działania pomocowe.
Zaangażowałam się w sytuację tak bardzo, że po drodze nie sprawdziłam różnych danych. Weszłam w nią cała. Sercem, duszą, szukaniem rozwiązań, daniem niemalże całego swojego czasu. Bywają sytuacje, kiedy tak trzeba i cieszę się z tego, że mam taką gotowość. Ale… tym razem to nie było potrzebne. Tym razem trzeba było się zatrzymać, odetchnąć, rozejrzeć, pomyśleć. A ja czułam, głównie czułam i dosłownie „musiałam” działać i angażować się, by zapobiec, pomóc, wesprzeć. Aspekt ratowniczki na 110%.
Później jednak złapałam za nić teraźniejszości. Kątem oka zobaczyłam inną perspektywę. I sięgając do różnych praktyk sensomotorycznych (niektóre prowadziłam nawet ostatnio podczas Apteczki ruchowej), rozejrzałam się szerzej, odetchnęłam, ugruntowałam się i wyszłam z opisywanej sytuacji.
Nie opisuję tego, co dokładnie się zdarzyło, bo istotniejszy jest sam mechanizm. Mechanizm zmysłowych korzeni pamięci. Dziękuję sobie, że mam „narzędzia”, sposoby oglądania rzeczywistości i towarzyszenia nie tylko innym, ale i sobie, w różnych życiowych sytuacjach.
Poczułam siłę swojego zaangażowania i gotowość na nie. I to mnie ucieszyło. Poczułam, że mogę zostawić niemalże wszystko, aby móc pomóc, ale jeszcze zanim rozpoznam sytuację. Przestraszyło mnie to i zawstydziło.
I ten swój przestraszony i zawstydzony aspekt mocno i czule przygarnęłam. I to nie raz, bo aby zejść z fali silnych emocji, potrzebny jest czas i obecność. Zadałam swojemu aspektowi kilka pytań (to także robiliśmy podczas Apteczki ruchowej), aż tu nagle wyświetliły mi się wspomnienia.
Dwa, silne wspomnienia, w których odczuwałam podobne emocje. Oddychałam i pozwoliłam sobie wejść we wspomnienie, podziwiając tamtą swoją determinację i jednocześnie utrzymując w świadomości, że teraz jest teraz i że przewędrowałam już kilkadziesiąt kilometrów i lat od tamtych momentów.
Niesamowite! Wiem, że tak to działa, uczę tego przecież 😉 I za każdym razem, kiedy sama znajdę się w trudnej sytuacji, dam sobie czas, nie zamknę emocji, pozwolę na poczucie, poruszenie i pomyślenie, to odczuwam ulgę. Czuję i widzę oczami nowo budującej się pamięci, jak dawne puzzle układają się w pudełku przeszłości. Już nie są schowane. Są widoczne i dużo mniej bolesne. Odszedł strach i zawstydzenie. Przyszła ulga zrozumienia i przepłynęła czułość.
Lekcja od życia przerobiona 😉 Opisuję swój proces, bo mam nadzieję, że, nie zalewając swoim materiałem, udało mi się pokazać, jak mogą biec ścieżki pamięci. I to, jak można tę pamięć wciąż na nowo budować. Z nadzieją i czułym objęciem lub choćby wzięciem pod rękę.
Więcej o tym, jak działa pamięć ciała, dlaczego powtarzamy pewne zachowania i często uciekamy od ciała w umysł, omawiam w webinarze „Pamięć ciała” i materiałach uzupełniających. Znajdują się tam też cztery etapy pracy poprzez ciało z perspektywy Cristine Caldwell – teoria i praktyka.