A może na dobry początek wyspa czegoś dobrego?

Kiedy czujesz się bezpiecznie, Twój mózg zaczyna specjalizować się w eksploracji i zabawie – w głowie utkwiła mi ta myśl przeczytana gdzieś dawno. Mam też w skarbach pamięci proces ruchowy z tygodniowej pracy w belgijskiej wiosce Orval. To tam, po kilku dniach nurkowania w przeszłość i trudną decyzję do podjęcia w teraźniejszości, przedostałam się nieoczekiwanie do mało znanego wówczas dla mnie miejsca lekkości i oddechu. Zrobiło mi się tak lekko, że mogłabym przysiąc, że tańcząc, fruwałam.

Wtedy też po raz pierwszy obudziła się u mnie intuicja, marzenie, przeczucie. Sama nie wiem, jak to nazwać. Zobaczyłam miejsca, w których zapraszam innych do naturalnego ruchu, a nawet zabawy, otwierania się na coś prawdziwego i nie tylko trudnego, ale też dobrego.

No świetnie. Ale jak dostawać się do tego dobrego (czymkolwiek ono dla Ciebie jest)?

Badania neurologiczne pokazują, że jedyną drogą do zmiany samopoczucia jest uświadamianie sobie odczuć wewnętrznych i uczenie się oswajania z tym, co się w nas dzieje.

Ignorowanie wewnętrznej rzeczywistości zabiera poczucie własnego ja.

“Docierając do wewnętrznego świata uczuć, rzeczywistość może się zmienić. Zdolność do odczuwania trzewnych wrażeń to podstawa świadomości emocjonalnej.”

Jasne i mądre, inspirowane książką Bessela van der Kolka („Strach ucieleśniony”). Czytałam ją wiele lat temu, zanim nauczyłam się odczytywać sygnały płynące z ciała, zamiast zamykać się przed ich zalewem.

Ciało jako pomost do siebie w sobie? Wyspa czegoś dobrego w niełatwym życiu? Czy to możliwe? Peter Levine pisał o wewnętrznych wyspach bezpieczeństwa i miareczkowaniu – poprawie krok po kroku. To do mnie trafiło. Cały świat nie jest bezpieczny. Po prostu nie. Ale wyspy są, a przynajmniej bywają. To można byłoby przyjąć. I zaciekawić się nimi.

Usłyszenie głosu ciała, poznany język ruchu może stać się wyspą bezpieczeństwa i dobrego kontaktu ze sobą, krok po kroku zamieszkaniem u siebie i urządzeniem się odNowa.

Dlaczego? Bo jest ciekawy. I Twój. Po prostu jest. Więc czemu by tak się mu nie przyjrzeć? Bez przymusu. Nie trzeba od razu nurkować w głębinę (chyba że chcesz i masz wstępne przeszkolenie), można wchodzić w kontakt stopniowo. I tak nim mówisz, czy tego chcesz, czy nie. Język ciała opowiada i wyraża emocje, myśli, relacje. Proste i niesamowicie złożone jednocześnie. I do poznawania, i doświadczania.

Niezwykle trudno jest wyrazić słowami to nieprzyjemne uczucie niebycia sobą, które nachodzi, gdy odsuwa się, odcina, nie dopuszcza czucia emocji i ciała. Głos ciała nigdy nie chce dla Ciebie niczego złego. Choć może mieć żal, focha, ból, swoje żądania i zaskakujące potrzeby. Jak długo niesłuchane dziecko. I ma jednocześnie energię życiową, nawet jeśli schowaną gdzieś głęboko, to ma ją na pewno.

Dobrze jest zacząć. Po prostu i teraz. Od tego, co jest dla Ciebie możliwe 🙂

0