Obdarzyć siebie miłością – dlaczego to nie jest proste?
„Najważniejsze jest, że wszystkie myśli należą do miłości. Dopiero w następnej kolejności miłość należy do wszystkich myśli” (A. Einstein).
Uczucia mogą być bardzo silne i skrajne. Mogą motywować, prowadzić ku życiu, ale także przerażać, jeśli są niezaopiekowane i zupełnie nierozumiane. Dla wielu z nas zostanie sam na sam ze swoim umysłem czy emocjami bez zagłuszania, stymulacji, z pełną obserwacją, co się pojawia z wewnętrznego świata – jest często wyzwaniem.
Dla niektórych bycie ze sobą samym wiąże się ze strachem przed bólem usłyszenia własnych emocji. Dlaczego usłyszenie siebie może się wiązać z cierpieniem?
Jeśli nosi się w sobie niezaopiekowanie uczucia, stany, zranienia, to obawa przed zostaniem z nimi sam na sam może być na tyle silna, że za wszelką cenę podejmuje się próby, by do tego nie dochodziło. Można czymś nieustannie się zajmować, popadać w uzależnienia, jednym słowem – robić wszystko, aby nie musieć się kontaktować ze swoim wnętrzem, którego głos bywa pozbawiony ciepła i zrozumienia. Taki mało empatyczny głos wewnętrzny jest bardzo bolesny. Nieraz trafia w najczulsze miejsca, poczucie własnej wartości czy sensu istnienia, w tożsamość albo kompetencje itd.
Słychać go wtedy, kiedy mózg nie zajmuje się czymś konkretnym.
Zaciekaw się, co robi Twój mózg, kiedy nie kierujesz uwagi na zewnątrz. Co jest ulubionym zajęciem Twojego mózgu? Jak Cię wspiera, chroni, motywuje?
Fachowo ten automatyczny tryb pracy mózgu nazwany został siecią spoczynkową. Nieraz myślę, że to niezły paradoks, bo u tak wielu osób właśnie ta sieć nie może spocząć.
Do koncentracji i działania używamy zupełnie innych obszarów mózgu. Gdy uczymy się czegoś nowego, sieć spoczynkowa się wyłącza. Gdy już coś staje się automatyczne, sieć się aktywizuje. I albo nas twórczo wspiera, albo destrukcyjnie „chroni” przed bólem.
Piszę o tym, bo czas jesienno-zimowy jest mniej słoneczny i aż się prosi, by zajrzeć w ciemniejsze strony. Ta „ciemność bywa tłem dla gwiazd”, ale dopiero po czasie i podróży. Po rozpoznaniu, o co chodzi, i poruszeniu się w inny sposób. I dosłownie w poruszeniu ciała oraz metaforycznie w poruszeniu zastygłych schematów myślowych.
Wiem, że warto, i wiem, że może się udać. Wiem nie tylko z teorii. Moja sieć była niezwykle zbuntowana i wolałam wszystko inne, niż zostać z nią sam na sam. Nie umiałam odpoczywać. Nie umiałam wielu podstawowych rzeczy przez wiele lat i wstydziłam się do tego przyznać, bo wszystko rozumiałam, a tak niewiele działało.
Na szczęście zaczęłam wcześnie tańczyć, a właściwie poruszać się, wyrzucając coś z siebie, wykrzykując, wypłakując i kojąc się spokojnym ruchem w lesie. To było bardzo dawno temu, czasem myślę, że jak kot mam kolejne życia w tym jednym. Nie rozumiałam, co mówi moje ciało. Męczyłam je na różne sposoby, by nie czuć emocjonalnego bólu, ale dzięki temu, że taniec i ruch przynosiły zmianę, chwyciłam się tego i wytańczyłam inne, lepsze życie.
Potrzeba czasu i praktyki na trzech poziomach: ciała, emocji i myśli, by móc transformować i odbudowywać to, co ucierpiało. A sieć spoczynkowa cierpi, kiedy doznaje się zranień, traum, zaniedbań. Potrzebuje zaopiekowania.
Bardzo ciekawe rozmyślania. W dzisiejszych czasach dobrą forma odpoczynku psychicznego jest medytacja. Wspaniałe w niej jest to, że można wykonać ją już we własnym domu, wtedy kiedy mamy na to czas i chęci. Wystarczy, że usiądziemy na wygodniej wełnianej macie, w ulubionym stroju sportowym i można zacząć odpoczynek psychiczny oraz fizyczny.