To nawet lepiej. Jak zamieniać trudności w szanse

Zanim zdążyłam jeszcze otworzyć książkę „To nawet lepiej. Jak zamieniać trudności w szanse” na tydzień po pięknym wieczorze autorskim Asi Chmury, odebrałam telefon:

“Chcę doświadczyć czegoś takiego, o czym napisała Joanna Chmura.”
Zatkało mnie. Ale jak to? Gdzie? 😶
“W książce Asia opisuje, że poznawała u ciebie język ruchu i mówi też o swojej pracy z przekonaniami.”
Słucham? Serio? 😯

I dowiedziałam się o tym, że Asia (nic nie wspominając 😉) zawarła w swojej książce imiona i nazwiska osób, z którymi pracowała w różnych nurtach. Połączyła ogromną dawkę wiedzy psychologicznej, praktyczne doświadczenie, opisy spotkań, warsztatów, tematów życiowych z przytoczeniem osobiście głębokich przeżyć, wspominając przy tym konkretne osoby, podejścia ❤️

Polecam książkę Asi i to, co robi. Z każdej historii można zaczerpywać inspiracje, poruszenia, lekkość pióra, autentyczność. No po prostu. Język ruchu, ciała, wytańczanie życia – też polecam.

W książce Asia opisuje konkretną, trudną sytuację życiową i przekonania, które odkryła oraz to, jak poprzez ciało, język ruchu, taniec i proces udało jej się je przetransformować (fragment poniżej):

Świadome lub nie uchylanie się od szczęścia i radości moglibyśmy nazwać uczuleniem na szczęście. Skrypty te w większości przypadków dzieją się na poziomie nieświadomym i może choć do końca nie zdajemy sobie z nich sprawy, to mają na nas ogromny wpływ. Umysł ich nie dostrzega, ale nasze ciało już tak, bo nasze ciało nie jest osobnym bytem, który tylko nosi głowę. Ono z nami czuje, widzi i przeżywa wszystko, co świadome i to, co nieświadome, również.

To w sumie i dobra, i zła wiadomość. Zdarza się, że praca z przekonaniami, skryptami i schematami może się zaczynać właśnie od pracy z ciałem. Od uwalniania przez ciało blokad, które powstały niejako na naszą prośbę czy raczej w odpowiedzi na to, na co w życiu trafiliśmy.

Jest wiele nurtów, które pomagają otwierać nowe sposoby patrzenia na świat i uwalniać się od wszelkiego rodzaju uwikłań – właśnie przez język ciała. Co to właściwie znaczy? Jest taki piękny cytat, który znalazłam u Agnieszki Sokołowskiej (w jej warsztatach miałam przyjemność brać udział). Pochodzi on od Bonnie B. Cohen, badaczki, edukatorki i terapeutki, i jest kwintesencją tego, co chcę wam przekazać: „Umysł jest jak wiatr, ciało jest jak piasek, jeśli chcesz się dowiedzieć, jak wieje wiatr, popatrz na piasek”. Piasek wiele nam powie. Ciało wie i ciału można ufać, bo kiedy zrobimy przestrzeń, żeby do nas mówiło, ciało powie, a raczej pokaże, co jest potrzebne, żeby wyjść z tego uwikłania.

(…) W jednym z ćwiczeń prowadząca zaprosiła nas do tego, żeby wybrać temat, który jest aktualny i ważny i który wywołuje u nas różnego rodzaju emocje. Poprosiła, żebyśmy oddali ruchem ten temat, tę sytuację. Nie myśląc za wiele, puściłam ciało w ruch i pozwoliłam mu się prowadzić. Było w tych ruchach dużo odpychania, dużo obrony, dużo ucieczki i dużo strzepywania z siebie czegoś. Wiedziałam już, że nie trzeba od razu analizować: co to za ruch?, a co to znaczy?, a jak to się ma do tej sytuacji?, bo to zabiera mnie z powrotem do głowy, więc potulnie odganiałam te krążące w głowie pytania.

Kiedy już wytańczyłam bieżącą sytuację, Agnieszka poprowadziła nas przez różne odsłony ruchu, zmieniając jego tempo, dynamikę i rytm, w jakim mieliśmy tę naszą historię dalej wytańczyć. Były odsłony spokojniejsze, w których przelewałam się z tym tematem. Były mocniejsze, kiedy przypominało to bitwę. Były takie formaty, w których więcej było ruchu góra i dół. Inne zapraszały do wytańczenia tego przy gruncie, na podłodze. Cierpliwie odganiając myśli, pozwalałam się ciału prowadzić.

Przed zamkniętymi oczami przewijały mi się obrazy osób, które przyczyniły się do odwołania premiery mojej platformy. Przypominały mi się sceny, rozmowy, decyzje, faktury, kalendarze, projekty. Ciało, pracując niejako z tymi obrazami, wyrzucało z siebie ruchy, których nie znałam – ręce i nogi działały jakby niezależnie, choć jednocześnie były ze sobą spójne. Moje ciało otwierało się i zamykało w sposób, który mógł na zewnątrz wyglądać dziwacznie, a jednak w jakimś stopniu był bardzo na miejscu. Tańcząc bliżej podłogi, a potem kładąc się na niej, miałam wrażenie, że oddaję wszystkie moje troski i bolesne emocje prosto do ziemi, żeby tam – jak ziemia ma w swojej naturze – zostały przetworzone.

Pojawiły się łzy, głęboki oddech, zmęczenie. (…).

Nie wiem, ile to wszystko trwało. Nie wiem, co robił mój umysł w tym czasie, ale moje ciało przetworzyło to, co próbowałam ubrać w słowa od kilku tygodni. W notatniku po tej praktyce napisałam o złości i gniewie, o odwadze rozpoczynania od nowa, o sile, której to wymaga. O tym, że nie wszystko da się przewidzieć i że z pewnością dzięki tej bolesnej lekcji będę pilnować swoich granic we wszystkich kolejnych projektach. Napisałam, że to nieprawda, że nie umiem stawiać granic i że psycholożka też może prowadzić dochodową firmę z sukcesem. Pisałam kolejne zdania, w których przewijało się, że każdy przedsiębiorca popełnia przeróżne błędy i że na żadnym z pięciu lat psychologii nie uczyli nas prowadzenia firmy, więc uczę się na bieżąco. Uczę się najszybciej jak się da. Napisałam też, że ciało prosi o odpoczynek i czas na regenerację, bo ze mną przeżywało każdą kolejną nowinę prowadzącą wspólnie z do odwołania premiery. To wszystko spisałam, choć właściwie wydarzyło się to bez udziału słowa mówionego. Zaskakujące, ile pracy może uruchomić taniec.

0
Motyl